Druga samotna podróż wzdłuż wybrzeża Europy Zachodniej

"Mamo jadę się przejechać... - samotnie wzdłuż wybrzeża Europy Zachodniej" 

Tymi słowami poinformowałem moją Mamę, że wybieram się ponownie motocyklem samotnie... Nie było bardzo dużego zdziwienia w momencie kiedy to powiedziałem... :)

Nastąpiło ono w momencie gdy powiedziałem gdzie chcę jechać w tym roku :> No ale lata swoje już mam, więc zgody nie oczekiwałem chciałem najzwyczajniej w świecie poinformować o tym co zamierzam zrobić.

Wyprawa była planowana pół roku wcześniej przed dniem W (W jak wyjazd :P). Nowym motocyklem przejechałem jakieś 9 tyś. km w kraju poznając jak działa. 

W pracy na szczęście udało się otrzymać urlop 5 tygodni :-) Tak wiem, szczęściarz :P

Plan mojej podróży i założenia:
Polska - Niemcy - Holandia - Francja - Hiszpania - Portugalia - Gibraltar - południe Hiszpanii i Franci - Włochy - Słowenia - Chorwacja - Węgry - Słowacja - Polska = ~ 10 000 km

Wyszło realnie coś ~ 9500 km

Część wycieczki miała dla mnie wartość historyczną a reszta to jazda i zwiedzanie z siodła :>

Kraków - Hanower


Jurij Gagarin :> Test GoPro
Myślałem, że u nas jest drogo ;)

Nic ciekawego :) Może oprócz tego, że zapomniałem zrobić zdjęcia licznika przy starcie bo rok temu zapomniałem. Na szczęście jeszcze w okolicach Katowic sobie o tym przypominam i strzelam foto...

Autostradą docieram do hotelu F1 gdzie za 25 euro zasypiam jak kamień.

Hanower - Oosterbeek


Bardzo dobrze poznałem menu
 tej restauracji podczas podróży
W tym dniu dużo się nie zmienia. Jadę autostradą aż do Arnhem, skręcam w stronę Oosterbeek gdzie znajduje się camping, który zlokalizowałem jeszcze w Polsce. Wybrałem go z racji ceny, lokalizacji a jak się później okazało właścicieli i ogólenej atmosfery.

Z racji, że to Holandia wszędzie najlepiej poruszać się rowerem. Z pomocą przyszedł mi właściciel campingowego, mega miły człowiek zresztą jak wszyscy Holendrzy, których spotkałem. Tym sposobem stałem się posiadaczem prawdziwego holenderskiego bajka posiadającem łańcuch rozrządu, 4 biegi i zmienną fazę rozrządu kiedy tylko miałem siłę w nogach :)

Też miał vtec`a ;)
Tym sposobem mogłem już zwiedzać i jechać wszędzie gdzie chciałem i miałem pojechać.

Brum, brum..
Miejsce noclegu jak i samo miasto wybrałem nieprzypadkowo. To właśnie tutaj odbyła się jedna z największych operacja z udziałem spadochroniarzy podczas II wojny światowej. Zwiedzanie rozpocząłem od cmentarza, na którym znajdują się mogiły polskich skoczków.

Czysto, ładnie...byłem zaskoczony




Kolejny dzień spędziłem na zwiedzaniu miejscowości Driel miejsca gdzie lądowali właśnie Polacy, którymi dowodził gen. brg. Stanisław Sosabowski.
Polskie Driel
Plac Polski


Zwiedziłem też obowiązkowo Arnhem.
"O jeden most za daleko"


Czy wspominałem o tym, że Holendrzy są bardzo przyjaźni? Nie? No to wspominam :D Jak pisałem właściciel pola namiotowego bez problemu pożyczył mi rower, którym mogłem sobie wszędzie jeździć. Każdego napotkanego człowieka, którego poprosiłem o pomoc (najczęściej pytanie drogę) bez problemu pomagał.



Ich otwartość jest widoczna przede wszystkim przez sam wygląd ich domów. Wielkie okna, które nie są zasłonięte! W większośći przypadków brak ogrodzenia... Fanie to wygląda kiedy jedziesz ulicą a ktoś w kuchni robi obiad, je, śpiewa, całuje się ;-)



Właściciele zapytali mnie kiedy wyjeżedżałem jak zapamiętam Holandię? Odpowiedziałem tak jak czułem. Mili, pomocni ludzie z tysiącem ścieżek rowerowych i wielkimi oknami w domach...Tak właśnie to wszystko pamiętam.



Oosterbeek - Dunkierka

Wjeżdżam do Francji. Nic ciekawego...jadę, jadę... Ciach zjazd do Dunkierki z autostrady. Samo miasto nie robi na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Można rzec, zwykłe portowe miasto...

Szukam campingu, który miał przecież tutaj k... być a go nie ma... Stoje na światłach gapiąc się w GPS, który jakoś mnie nie zawiódł ostatnio tak nie wierzę, że teraz mógłby. Stojąc na prawym pasie, na lewy podjeżdża samochód. Nagle ;-) słyszę cyt. "Halo kolego ku... co tam kolega szuka?" Myślę, uf nasi są wszędzie :> Mówie, że szukam campingu..Jedź za mną słyszę w odpowiedzi. Jadę. Dowiózł mnie pod samą bramę campingu. Zgadaujemy się, że przyjedzie tutaj za 3 godziny wyskoczymy na zakupy i coś zjemy. Ok mówię. Pomimo jego gabarytów (w barach był taki jak ja wysoki;)) stwierdzam, że przecież nic złego się nie stanie.

Rozbijam namiot na prawie pustym campingu. Mija czas wychodzę przed bramę. Czek już na mnie kolega Przemysław (samo imię i dźwięk w jaki to powiedział budzi respekt). Jedziemy do supermarketu na zakupy. Kupuję w małym koszyku parę rzeczy na rano. Przy kasie oczywiście problemy bo żabojad coś chce a ja nie rozumiem o co chodzi. Mówię (pokazuję), że to są moje zakupy, to jest moja karta i chcę zapłacić. Nie da się. Stoję bezradnie zastanawiając się, że jeżeli dalej będzie tak samo to umrę z głodu ;) Na pomoc nadbiega Przemysław. Jakie były moje zdziwienie kiedy od zaczła mówić (krzyczeć;)) w jęzuku polskim na kasjera. Suma, sumarum kupiłem... To była dla mnie nauczka, o któej później opowiedział mi Przemek.
Plaża - Dunkierka
Okazało się, że Przemysław to bardzo miły gość mieszkający w Dunkierce razem ze swoją żoną Kasią i córeczką Madzią. Zjedliśmy obiad przygotowany przez Kasię. Opowiedziałem, co w Polsce i powróciłem do sytuacji ze sklepu. Przemek powiedział, że jak nie będę wiedział co robić/mówić to krzycz głośniej niż oni ale po Polsku używając do tego wiadomych słów. Jak była to pomocna rada, dowiedziałem się później.



W Dunkierce zwiedziłem miasto, muzeum i miejsce gdzie została przeprowadzona operacja Dynamo.











Dunkierka osobiście nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Typowe miasto portowe. Zaprowadziła mnie tutaj historia. Przecież właśnie w Dunkierce została przeprowadzona największa operacja ewakuacyjna podczas II wojny światowej - operacja Dynamo.

Dunkierka - Vierville-Sur-Mer

Wzdłuż wybrzeża 435 km mija dość szybko. Jeszcze przed zachodem słońca melduje się na campingu o ciekawej nazwie: Omaha Beach Camping ;-)

Mój domek w porównaniu z sąsiadami wyglądał słabo ;-)

Bardzo szybko rozbijam namiot, który stawiam obok niemieckiego campera z anteną satelitarną, plazmą w środku, wi-fi i fotelami z opcją masażera na zewnątrz :)

Biegiem zobaczyć to po co właśnie tutaj przyjechałem... Omaha Beach - jeden z pięciu odcinków, na którym 6.VI.1944 lądowali alianci. Brak słów, żeby to opisać. Widok tego co tutaj się działo na podstawie książek, filmu, wspomnień, opowiadań...Zdjęcia pokażą tylko miejsce nie pokażą uczucia...

Omaha Beach






Amerykański cmentarz zrobił na mnie ogromne wrażenie. Głównie tego jak bardzo się nim opiekują. Wejście na cmentarz jest strzeżone z wykrywaczami metali i przeszukaniem... Sam cmentarz to jakby Ameryka na kilku kilometrach kwadratowych Francji. Wszystko tam jest Amerykańskie.

Wejśćie na cmentarz tylko tymi drzwiami








Private Ryan
Doskonale ułożone w każdej linii...

Bardzo dużo "naszych" nazwisk

...których nie odnaleziono...

Vierville-Sur-Mer - (okolice) Bordeaux


Nuda, leje tak mocno, że strach. Napotykam pierwszą trudność w podróży. W nowej pięknej michelin road pilot 3 widzę gwoździa. Szybka decyzja, że trzeba to zakołkować jeżeli się tutaj uda. Na szczęście po drodze widziałem salon Kawasaki. Już z hotelu (Hotel F1) jadę do nich. Oczywiście bez problemu wykonali to za 25 euro. Cena można powiedzieć Polska. Już bez stresu jadę zjeść śniadanie/obiad/kolację do Mc`Donald.

Po powrocie do hotelu. Chwila rozmowy via Skype z rodziną i dziewczyną po czym zasypiam. Jak? Jak kamień :P

Ciekawostka. Jadąc nie zauważyłem jadącej za mną policji. Na światłach dopiero wjechali na pas obok i zaprosili na bok. Po 30 minutach pertraktacji (ja w języku polskim) oni wiadomo, puszczają mnie wolno :) Taka właśnie była wskazówka kolegi spotkanego w Dunkierce. Mów do nich po Polsku i głośniej niż oni...Jak widać poskutkowało albo po prostu ja miałem szczęście. Pewnie wszystkiego po trochę no bo jak mnie zobaczyli mokrego, wkurw.... kaszlącego, smarkającego...


(okolice) Bordeaux - San Sebastian


Gorąc 35 stopni. Radość dla moich zatok, które po zimnej i mokrej Francji przestawały mnie boleć.
Odiwedziam pierwszy camping jakieś 4 km od ścisłego centrum miasta. Miłe dziewczę cudownie mówi w języku angielskim informując mnie, że camping za dobę to 24 euro :]

Sorry. Po krótkim odpoczynku, rozmowie z nią wiem, że ona tylko "tam" pracuje i nie może obniżyć tej ceny. Daje mi mapkę i zaznacza gdzie mam jechać.

Ciekawostka. Na zachodzie Europy campingi mają swoją ocenę (gwiazdki? klasy?). Pokazała mi taki sam camping (pierwsza klasa) tylko dalej jakieś 3 km. Jadę. Bez jaj, że zapłacę 24 euro. Dojeżdżam, cudownie :> Plaża, piasek i camping za 9 euro :) Lepiej być nie mogło :) Wiadomą rzeczą jest, że camping pierwszej klasy ma zawsze internet więc mogę spokojnie powiedzieć, że prawie wszędzie miałem dostęp do sieci. Nie było to dla mnie takie proste. No i oczywiście camping 1 klasy ma Wi-Fi na całym obszarze a nie w jednym miejscu.

Samo miasto San Sebastian bardzo ładne. Choć były bariery językowe każdy chciał pomóc jak mógł. Rozumieli to, że jestem bardzo głody masując się po brzuchu i udawając, że jem coś jakby widelcem... Wreszcie zjadłem coś innego niż MC, KFC i Burger King ;-)

Tutaj było moje śniadanie
Plaża w San Sebastian
Spacer w centrum
Takie tam :]
Okolice mojego campingu
Miejsce widokowe nad zatoką. Miejscowość oddalona od San Sebastian ale za to z fajną plażą i brakiem wielu turystów

San Sebastian - Foz

Super droga wzdłuż wybrzeża powoduje, że jadę sobie po kilku dniach w San Sebastian prawie coś około 500 km. Bardzo fajnie, drogi cudowne gładkie z fajnymi zakrętami. Dojeżdżam na słaby camping ale z racji tego, że miałem tam tylko nocować nie zastanawiam się nad tym żeby jechać dalej.

Z nazwy brzmi dobrze ale tylko z nazwy...



Namiot i szybko na obiad. Zupa z krabów i kotlet z czegoś tam z frytkami na deser duże lody a to wszystko w cenie 13,5 euro ;) Idę na plażę a raczej się na nią dotaczam z racji objedzenia. Leżę z 2 godziny i wracam na camping. Rano pobudka tak żeby max o 8 wyjechać.

Foz - Porto




Hiszpania - Portugalia

Opisu nie będę tutaj dodawał. Zapraszam za jakiś czas wrzucę filmik, w którym przejeżdżam przez Park Narodowy pomiędzy Hiszpanią a Portugalią. Polecam!











 Porto - Lisbona - Faro

Z góy na dół i znów w górę. Nic cikawego na tym odcinku nie zaobserwowałem. Droga też jakoś mnie nie zachwyciła. Jechałem byle dalej...Tak bardzo chciałem już zobaczyć Gibraltar!

Faro - Tarifa (Hiszpania)


Powróciłem do normalnej strefy czasowej. Przyjechałem po południu pustokowiem, na którym ponoć czasem robi/robiło się zdjęcia do westernów. To fakt...





Mój jest ten kawałek podłogi!!!!


Tarifa to miejsce miłośników kitesurfingu. Na początku nie wiedziałem co dokładnie dzieje się w oddali widząc na horyzoncie setki latawcy... Następnego dnia kiedy byłem już na plaży zobaczyłem ile ludzi przybywa z różnych zakątków Europy żeby uprawiać ten jak mi się wydaje dość ciekawy sport. Jakoś nie miałem ochoty sprubować, może kiedyś.

Jednodniowa wycieczka na Gibraltar


Wyjeżdżam rano żeby mieć cały dzień na zwiedzanie tego wysławionego miejsca. 30 km po fajnym asfalcie mija dość szybko. Docieram na miejsce a raczej na koniec kolejki do przejścia granicznego...Śmiesznie to wygląda bo jadąc motocyklem widziałem koniec wyspy a tutaj jeszcze przejście graniczne.

No nic. Stoje chwile w tej kolejce, która w ogóle się nie rusza. Jadę jakoś bokiem zobaczyć co da się zrobić żeby wjchać tam szybciej niż za 2-3 h. Czas oczekiwania mocno zależy od aktualnych stosunków dyplomatycznych pomiędzy tymi dwoma krajami.

Znajduję punkt turystyczny i gością, który podpowiada żebym zostawił moto po stronie Hiszpańskiej i piechotą przekroczył przejście graniczne. 

Motocykl ląduje na zamkniętym ale nie strzeżonym parkingu podziemnym. 

Przekraczam granicę bez problemu. Dalej już tylko bankomat, wymiana kasy jak okazało niepotrzebnie bo możn płacić euro i zwiedzam.

Czy jestem zaskoczony? Tak, wreszcie ludzie rozmawiają w języku, który rozumiem :)

























Po powrocie na parking okazuje się, że nie mogę zapłacić kartą w automacie. Szukam bankomatu bo głupi nie wypłaciłem sobie nic euro. Zaczyna robić się nerwowo bo nic nie mogę zlokalizować. Po godzinie mam kasę i wracam. Oczywiście 100 euro maszyna nie przyjmuje. Dzwonie jakimś dzwonkiem. Nagle przyjeżdża gość melexem ;)

Rozmienia mi 100 euro. Płacę prawie 30 euro ;) Jadę. Stwierdzam na szybkości, że nie ma kolejki do granicy to sobie wjadę i zatankuję. Przychodzi zapłacić, miła Pani nagle włącza alarm :P Okazuje się, że mam podrabiane euro, które gość dał mi na parkingu - pech chciał po drugiej stronie granicy...

c.d.n

Komentarze

  1. gratuluję super się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będąc w Arnhem koniecznie powinieneś zahaczyć o most, którego bronili Polacy, możesz obejrzeć film o tym - O jeden most za daleko. Polecam :) Bliźniacze miasto Arnhem to położone dosłownie kilka km dalej Nijmegen - przemieszkałam w jego okolicach 4 lata. To najstarsze miasto Holandii, warto je odwiedzić, jest piękne. Jak się zbiorę do segregacji zdjęć, to pewnie naskrobię o nim posta ;) Do dziś mam takie same wspomnienia z Holandii, wspaniali, ciepli i przyjaźni ludzie, odsłonięte duże okna... ;) Dunkierkę odwiedzam stosunkowo często przez to, że teraz mieszkam w UK i pływam promem - ale nigdy nie byłam tam na plaży! Tylko w centrum i na przystani. Widok miejsca, gdzie kiedyś rozgrywały się chwile ze sceny historycznej musi wywoływać ciary... Takie odczucia miałam w Nicei, gdy byliśmy tam dwa tygodnie po ataku terrorystycznym, a ulice płynęły wiązankami kwiatów.
    Ten filmik obiecany z przejazdu parkiem narodowym chciałabym zobaczyć! :)
    No i Hiszpania... <3 Ahhh, nasz plan na przyszły rok! Może sie uda :) A tymczasem idę poczytac inne Twoje opowieści :) PS. > Gdzie część 2 wyprawy? Tzn dalszy post? draVska.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stary wpis ale muszę sprostować - Polacy zostali zrzuceni w końcowej fazie operacji Market-Garden i nie bronili mostu w Arnhem. Mieli się przeprawić promem do Arnhem ale okazało się że to nie było. Zajęli stanowiska w Driel a później dostali rozkaz pomocy przy ewakuacji Brytyjczyków. Mocno się przyczynili do uratowania resztek 1 Dywizji. A później Brytyjczycy winę za niepowodzenie zrzucili na generała Sosabowskiego, który od samego początku kwestionował bardzo ambitny cel opanowania mostu w Arnhem. Montgomery uważał że Niemcy będą się poddawać, nie uwzględnił warunków terenowych - przez pola prowadziła jedna droga na grobli. Jednostki pancerne gen. Horrocksa utknęły po drodze, nie udało się osiągnąć celów w terminie. Żołnierze generała Urqharta walczyli o każdy dom w Arnhem ale to byli spadochroniarze, nie mieli środków do obrony ppanc ani plot. A Niemcy mieli w tym rejonie korpus pancerny i do tego uruchomili pociągi błyskawiczne do dowożenia kolejnych jednostek. Taki pociąg miał bezwzględny priorytet. Wywiad aliantów zlekceważył doniesienia holenderskiego ruchu oporu o stacjonowaniu niemieckich jednostek w rejonie Arnhem i Nijemigen.

      Usuń
    2. Kurcze nie wiedziałem, że tyle komentarzy tutaj jest na blogu :-) Byłem :-)

      Usuń
  3. Ależ Cię załatwił gość z melexa :P ciekawa jestem co dalej, po tym jak miła Pani zapodała alarmem... :P

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW ! Super blog :)
    Sama chciałabym się wybrać na taką wycieczkę, ale troche się boję - samemmu, zwłaszcza kobieta :) Zostają krótsze trasy po Polsce :) ale i tak jest bosko ! życzę dalszych tras i wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna trasa, zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podróżowanie motocyklem jest świetne, dużo lepsze moim zdaniem niż jazda samochodem,ale żeby ten komfort posiadać musimy się świetnie przygotować do tego. Ja właśnie jestem na etapie poszukiwania kasku na motocykl, tylko się zastanawiam czy lepiej kask otwarty czy szczękowy, co polecacie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Europa zachodnia jest pięknym miejscem i świetnym wyborem na podróż motocyklem.Podróż po Lazurowym wybrzeżu jest bardzo dobrym wyborem, ze względu na dobrą drogę,piękne widoki oraz w sezonie letnim wiecznie słoneczną pogodę. Nie zapomnijmy jednak,że w Polsce nie jest wcale gorzej pod względem dróg a już na pewno pod względem krajobrazów. Kto był w Bieszczadach czy Kotlinie Kłodzkiej ten wie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ładna trasa, zarówno ze względu na trasę jak i widoku. Sama przyjemność przejechać się takim szlakiem. Kiedyś w przyszłości będzie co wspominać i co oglądać na zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja póki co niestety nie posiadam uprawnień na motocykl, ale bardzo lubię podróżować samochodem. Chcę w następnym roku jechać do Niemiec, aby kupić sobie nowe auto. Dlatego jak czytałem na stronie https://kioskpolis.pl/koszt-rejestracji-auta-ile-kosztuje-rejestracja-pojazdu-sprowadzonego-z-niemiec/#kotwica4 to już dokładnie wiem ile mnie wyniosą koszty rejestracji takiego samochodu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Marzy mi się taka wyprawa na moim Suzuki ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Artykuł bardzo dobry ! zresztą jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Podróżowanie motocyklem musi być bardzo ekscytujące. Ja ze względów ekonomicznych najczęściej korzystam z busów.
    https://ar-speed.pl/busy-lodzkie-holandia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz